piątek, 8 marca 2024

#58 Złodziejka rękopisu, czyli poznajcie Yellowface Rebecci F. Kuang

#58 Złodziejka rękopisu, czyli poznajcie Yellowface Rebecci F. Kuang


"Pisarz posiada moc kształtowania swej własnej rzeczywistości, kiedy ta prawdziwa okazuje się zbyt bolesna, by w niej pozostać".

Rok temu miałam sposobność zaczytywać się w lutym w wojnie makowej od Rebecca Kuang. Zaś w tym roku niedawno miałam sposobność przesłuchać jej autorstwa inną pozycję - Yellowface i była to jedna z książek, przy których ciężko mi było nacisnąć przycisk pauzy. Dwa zgoła różne gatunki, a jednak niedające zapomnieć o swojej treści czytelnikowi nawet na chwilę.

June Hayward i Athena Liu dwie młode pisarki, których jednak kariery są zgoła całkiem odmienne. June po publikacji swojej debiutanckiej powieści nie osiągnęła wielkiej sławy tak jak jej przyjaciółka Athena. Okrzyknięta mianem geniusza młodego pokolenia, ulubienica czytelników o azjatyckich korzeniach, której książka właśnie została sprzedana jednej z ważniejszych platform streamingowych, co oznacza, że w przyszłości fani mogą spodziewać się jej historii na małym ekranie. Jednakże w dzień świętowania tej informacji Athena z powodu nieszczęśliwego zrządzenia losu umiera. Jednakże podczas całego zamieszania spisywania przez ratowników powodu śmierci, June wykrada maszynopis tekstu, będący ostatnią skończoną książką jej przyjaciółki, że studiów. I tak oto z June Hayward po wielu poprawkach tekstu Atheny narodzi się Juniper Song, przyszła autorka "Ostatniego frontu", tekstu, który będzie sprawcą niemałego zamieszania w książkowym świecie oraz wydawniczym.


"Chyba wszyscy chcielibyśmy mieć przyjaciela, który nigdy nie kwestionuje naszej wyższości, gdyż zdaje sobie sprawę, że to nie do wygrania? Chyba każdy chce mieć kogoś, kogo może traktować jak worek treningowy?"


Yellowface to niezwykła historia, która porusza, wciąga oraz ukazuje wiele ciekawych aspektów na tematy świata wydawniczego. A także pokazuje, jak pewne aspekty nie warto zatajać przed światem, gdyż prędzej czy później karma zawsze odnajdzie drogę do osoby, która pod płaszczem słów uhonorowania pamięci przyjaciółki, pragnie się wejść w jej skórę i możliwości, które pozornie uważam, że świat podał jej ową sławę na złotej tacy.


"Zazdrość to przymus nieustannego porównywania się z nią, z czego zawsze wychodzę pokonana".

Poruszająca aspekty takie jak relacje rodzinne June, jej przeszłość, a także jej powoli coraz to gorszy stan psychiczny, a także całkiem odmienny obraz żałoby po przyjaciółce oraz odtwarzanie jej wspomnień na dwa odmienne sposoby łączy w sobie je w tak zbalansowany i idealnie wyważony sposób, że trudno nie nazwać jej mianem niezwykłej, choć teoretycznie pokazuje żywot osoby, nazywającej się wielkim autorek, który tak naprawdę ukradł i poprawił tekst nieżyjącej osoby, którą po śmierci zaczęła tytułować przyjaciółką. Jednakże im dalej zagłębiamy się w tekst, tym bardziej zaczynamy (a przynajmniej ja to zaczęłam robić) sympatyzować z bohaterką utworu. 

Zaczynamy się zastanawiać i doszukiwać się kto jest osobą, która zna sekret June i jaki ruch ma zamiar wykonać. A jak się później okaże nie tylko ta jedna. Audiobook słuchało mi się z wielką przyjemnością oraz chęcią poznania sekretów, które autorka dla nas przygotowała. Zaś zakończenie w moim odczuciu było idealne. Takie, jakie oczekiwała moja podświadomość ze strony autorki, że dla nas szykuje. 

Gorąco polecam każdemu fanowi Rebecci Kuang oraz dla tych, którzy chcieliby zacząć czytać literaturę fiction posiadającą w sobie wiele tajemnic. Moja ocena to niepodważalne 5/5!

czwartek, 19 października 2023

#57 Witajcie w Jahardzie, czyli recenzja patronacka "Cesarstwo Cienia" Malwina Kubiczek

#57 Witajcie w  Jahardzie, czyli recenzja patronacka "Cesarstwo Cienia" Malwina Kubiczek

Witajcie kochani 💙

W końcu przychodzę do was z recenzją idealnej książki na jesień. No dobrze nie tylko na jesień, ale na każdą porę roku. @malwinakubiczek.autorka wykreowała tutaj świat, który uwielbiam w fantastyce, czyli Jahard-świat cieni i Zakon Cienia, którego zwykli śmiertelnicy się lękają i nie wiedzą, czy którego dnia jego członkowie - sha'ri - nie przyjdą po nich, by ich zlikwidować, porwać lub podsłuchiwać.


"- Tylko nie zgub własnego cienia! Takie rady możesz zostawić dla siebie, Wen."

I w tym wszystkim mamy Li siedemnastoletnią sha'ri, która otrzymuje bardzo niepokojącą wizję przyszłości. Dodatkowo niedługo po urodzinach mija przy wyjściu księcia Kaina w ich siedzibie, po czym dowiaduje się przypadkiem, że przybył zlecić zabójstwo... Swego brata bliźniaka Nivena. Zlecenie to miała z początku przekazać swej koleżance, ale jako że podczas ostatniego swojego zlecenia zawiodła, przez co wpędziła Zakon w nie małe kłopoty, postanawia, że to ona wykona to zlecenie. Jednakże to, co ma się stać ostatecznie tamtej nocy, kiedy ma zamordować księcia, wszystko idzie całkowicie nie po jej myśli.


Czy naprawdę wiesz, kto stoi po twojej stronie?

Li należy do Zakonu Cienia – organizacji, której członkowie potrafią kontrolować mrok. Tacy ludzie jak ona, sha’ri, stanowią zagrożenie dla społeczeństwa i są zmuszani do życia na marginesie jako płatni porywacze i zabójcy. Latami szkoli się ich, by nie mieli litości dla swoich ofiar – liczy się tylko wykonanie zadania, i to w jak największej tajemnicy.
Jedna misja zakończona katastrofą i tajemnicze wizje w dniu osiągnięcia pełnoletności wystarczają, żeby Li, dotąd jedna z najzdolniejszych cieniotkaczek w Zakonie, zaczęła tracić zaufanie mistrza. Niedługo potem w jej ręce wpada zlecenie, którego inicjator pragnie pozbyć się jednego z synów cesarza. Choć Li powinna przekazać zadanie koleżance po fachu, postanawia zrealizować je sama. Ostatecznie jednak nie jest w stanie zamordować księcia. Zamiast tego decyduje się tymczasowo ukryć go w Jahardzie – cienistym wymiarze dostępnym jedynie sha’ri.
Wydarzenia w kraju zmuszają Li do przybrania cienia księcia i wyruszenia na dwór. Dziewczyna nie zdaje sobie jednak sprawy, że właśnie trafiła do paszczy lwa.
To w pałacu ukrywa się największe zło, któremu nieświadomie pokrzyżowała plany.
I które zrobi wszystko, by Li i cesarski syn zniknęli z tego świata najszybciej jak tylko się da.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że Li nie bez powodu otrzymała miano mojego "książkowego dziecka". A oto jeden z przykładów idealnych:



"Zgodzę się na wszystko, ale najpierw muszę się przespać [...] I nie [...] nie pójdę dla ciebie grać w jakąś durną grę, jeśli najpierw się porządnie nie wyśpię. O której ten turniej?"

Dodatkowo postacie drugoplanowe, jakimi są Wen i Zaria... Uwielbiam całym sercem (i to wcale nie dlatego że Wen jest synem pirata, a ich duo razem to jedno z moich ulubionych w książkach, jakie czytałam. Wcale!)



"- Mówiłem już, że ładnie wyglądasz? Szczególnie z tym kurczakiem w ręce. Zaria uśmiechnęła się półgębkiem. - Umiesz prawić komplementy kobiecie."

Ponowny powrót do tego świata był cudowną przygodą-tak dalej pamiętam jak ta historia pojawiała się rozdział po rozdziale na wattpadzie i ponownie nie mogę się już doczekać ciągu dalszego. Bo tak Cesarstwo cienia to pierwszy tom serii i nie mogę się już doczekać kolejnego tomu 💙

Podczas zarówno pierwszej lektury lata temu, jak i przy tej drugiej śmiałam się i dosłownie siedziałam na szpilkach chcąc poznać ciąg dalszy historii Li i jej przyjaciół oraz księcia.



Mam ogromną nadzieję, że gdy sięgnięcie po Cesarstwo będzie się świetnie bawić i pokochacie wykreowany przez autorkę świat i jej bohaterów. Dodatkowo bardzo chciałabym podziękować wydawnictwu za możliwość bycia jedną patronek tej cudownej powieści i możecie być pewni, że nie raz będę wam o niej jeszcze wspominać tutaj 🤭💙

Moja ocean to 6/5🌟

#56 Pamiętniki Księżniczki, ale w wersji azjatyckiej, czyli recenzja "Tokio ever After" Emiko Jean

#56 Pamiętniki Księżniczki, ale w wersji azjatyckiej, czyli recenzja "Tokio ever After" Emiko Jean

 

Witajcie kochani 🌟

Czy pamiętacie Pamiętnik księżniczki lub tęsknicie za historią Mii?

To myślę, że Tokio ever After będzie dla was idealną książką, która umili wam czas wyczekiwania jej premiery w przyszłym roku. Poznajcie Izumi

A gdyby okazało się, że jesteś prawdziwą księżniczką?
Izumi Tanaka, młoda dziewczyna o japońskich korzeniach, od zawsze czuła, że odstaje od swoich rówieśników i nie pasuje do małego amerykańskiego miasteczka w Kalifornii. Wychowana przez samotną matkę, z którą zawsze tworzyła zgraną drużynę, nie spodziewa się, że jej ojciec to książę Japonii i następca tronu. Co oznacza, że wygadana i ironiczna Izzy jest… księżniczką.

Wkrótce Izumi wyrusza do Japonii, aby poznać ojca i odkryć tajemnice swojego dziedzictwa. Bycie księżniczką to jednak nie tylko suknie balowe i tiary, ale także tysiące lat tradycji i zwyczajów, których musi się szybko nauczyć. Poznanie ojca, który od zawsze był dla niej tajemnicą, i odkrycie kraju, o którego odwiedzeniu zawsze marzyła, wywróci jej życie do góry nogami.

Izzy wkrótce zostaje uwięziona między dwoma światami i dwiema wersjami siebie – w domu nigdy nie była wystarczająco „amerykańska”, a w Japonii musi udowodnić, że jest dość „japońska”.
Czy Izzy poradzi sobie z ciężarem korony i odnajdzie swoje szczęście?

"Kiedy nie wznosimy się za wysoko, nie ryzykujemy też zbyt bolesnego upadku".

Tokio ever After jest jedną z tych historii, które od dawna bardzo chciałam poznać, jednakże z powodu niepojawiającej się informacji o drugimi ostatnim tomie odkładałam jej lekturę na, tyle że... Pojawiła się informacja o wznowieniu tej serii przez @wydawnictwoyoung wraz z zapewnieniem, że wydadzą drugi tom. Gdy tylko zaczęłam poznawać historię Izumi, poczułam się jakbym wróciła do czasów gimnazjalnych. Tak wtedy byłabym dosłownie zachwycona i ubóstwiała historię pod niebiosa.

Ale spokojnie, to nie oznacza, że nie polubiłam tej książki. Wręcz przeciwnie cudownie spędziłam przy niej czas, jednakże w tym roku po prostu poznałam kilka innych pozycji, które były odrobinę lepsze. Jednakże Tokio ever After zajmuje i tak wysokie miejsce na mojej liście pozycji, które w tym roku przeczytałam.

Nie jest to płytka historia, w której dziewczyna po poznaniu prawdy dosłownie dostaje do głowy z powodu tytułu królewskiego i bogactwa, które dostałabym od ojca. Izumi pomimo poznaniu prawdy, bardzo liczy się ze zdaniem matki i zdaje sobie sprawę, że to, co nadejdzie bardzo zmieni im obu życie. Dodatkowo nie wszystko, co z pozoru na początku okazuje się czarne lub białe takie jest. Jednakże to, co bardzo mi się podobało to wsparcie jej przyjaciółek i matki. Autorka świetnie wplotła te aspekty i o nich nie zapomniała. Tak samo jak nie zapomniała o charakterze bohaterki. Tak, uwielbiam jak autorzy są konsekwentni i pamiętają o szczegółach, o których wspominały np. Na początku książki.

Dodatkowo bardzo mi się podobało, że ojciec Izumi uprawiał w szklarni ulubione storczyki jej matki. No rozpływałam się przy tym fragmencie, nie powiem, że nie. Dodatkowo ta powoli rodząca się relacja ojca i córki również bardzo mi tutaj pasowała - i tak końcówka książki była szczególnie wybitna dla mnie. I dosłownie czekam na kolejny tom, by wiedzieć, jakie możliwe akcje mogliby zrobić Izumi z jej ojcem.

(I tak nie zapominam o wzmiance rodziny królewskiej Wielkiej Brytanii. Kocham i szanuję całym serduszkiem).

"- Tak sobie myślałam...
- Myślenie to ryzykowne hobby".

Ale chyba nikogo nie zdziwię, że relacja Izumi z jej ochroniarzem przypomniał mi trochę relację babci Mii - królowej Clarisse i Joe. Tylko że w młodszej wersji.
Choć oczywiście ich relacja nie jest idealna od samego początku. Ale z czasem, gdy Izumi pokazuje, jaka naprawdę jest, a nie jak ukazują jej charakter plotkarskie czasopisma, z czasem ich relacja znacznie się ociepla.

(Innymi słowy od wrogów -> do przyjaciół -> do kochanków).

"Obowiązkiem najlepszej przyjaciółki jest nakłaniać cię to zrobienia tego, na co z własnej woli nigdy byś się nie zdecydowała".

To chyba tyle z mojej strony ☺️ Ogromnie dziękuję za możliwość współpracy recenzenckiej @wydawnictwoyoung przy tym tytule ❤️

Moja ocena to 4,5/5🌟

niedziela, 24 września 2023

#55 Ruda zabójczyni i uparty rycerz, czyli recenzja "Więzi krwi. Tom 1: Przysięga" od Emilia Kolosa

#55 Ruda zabójczyni i uparty rycerz, czyli recenzja "Więzi krwi. Tom 1: Przysięga" od Emilia Kolosa

Witajcie kochani 💚

Jak obiecałam tak też czynię, dziś ten jeden raz będę dziękować za dzisiejsze słońce za oknem (po tym dniu może do końca miesiąca padać - autentycznie mam dość lata).

Jakiś czas temu @emilia.kolosa.strona.autorska napisała do mnie z propozycją współpracy i w tamtym momencie nie wiedziałam, że dosłownie przepadnę dla tej historii (oraz że znajdę kolejnego książkowego męża, a nawet siebie - Morrigan - kto czyta lub przeczytał fragmenty jej wypowiedzi, które dodam na story ten zrozumie).

Ścigany przez zabójców szlachetny bohater... Nie, to zupełnie inna historia.

Zacznijmy jeszcze raz:

Cassidy jest pyskata i każdego potrafiłaby doprowadzić do szału, w jej słowniku nie ma słowa "szlachetność", no i najważniejsze... za nic ma ludzkie życie. Mimo to, ceni rodzinne więzi i pragnie spełnić ostatnią wolę swojego ojca. Towarzyszy jej banda zabójców wyklęta z własnej gildii, oraz rycerz, który porzucił swój zakon i złamał śluby. Cała ich historia to wirujące ostrza, szalone pościgi, zdrada, walka o dziedzictwo i życiowe cele. Ale przede wszystkim to opowieść o wiernej przyjaźni, lojalności i miłości, której zasmakują nawet zepsute serca…

Książka, którą zarówno czytałam jak i słuchałam - ludzie w sklepie lub mijający mnie na ulicy musieli mieć niezły ubaw, gdy nagle z neutralnej twarzy, pojawił się im mój grymas powstrzymujący prychanie ze śmiechu. Dosłownie przez większą część książki uśmiechałam się do książki, albo się śmiałam.

~Sugerujesz, że nie powinnam drażnić większych od siebie? – zadrwiła. - To będzie trudne, mniejszych nie znam.~

Z początku sądziłam, że Cassidy i Kyle to wystarczająco idealne duo. Ale gdy w pewnym momencie pojawia się jeszcze Morrigan to sądziłam, że trafiłam do mojego osobistego nieba książkowego. Ich rozmowy były jak miód na moje serce i dosłownie gdy teraz otwieram książkę i czytam daną zaznaczoną ich wspólną scenę, dalej się z niej w duchu śmieję.

~ - Zaręczyny zobowiązują, nie? - zażartowała. - Choć były do dupy. Liczyłam na piękny pierścionek z rubinem.~

Dodatkowo ukazany tutaj motyw found family (czyli znajdywanie/tworzenie rodziny) uważam za coś cudownego, genialnie wykreowanego i spajający całą historię. Osobiście bardzo lubię gdy właśnie ten motyw w fantastyce jest idealnie wyważony i dopracowany, a nie jedynie dodany od niechcenia, byle by był.

Także z czystym sumieniem polecam, jeśli pragniecie odnaleźć polską perełkę z nie tylko w aspekcie przecudownie wykreowanych postaci z charakterem, gdzie każdy ma to coś w sobie, że nie pozwalają o sobie zapomnieć, to również ma się wrażenie, że ożywają na naszych oczach.

Dodatkowo jeśli lubicie Irlandzki klimat, to powiem wam w sekrecie, że książka luźno nawiązuje do starej irlandzkiej legendy: Dzieci króla Lira, ale ciii nie wiecie tego ode mnie.

Moja ocena to 6/5🌟 i czekam przeogromnie na kolejny tom ❤️🔥

~Mówi się, że nienawiść to uczucie zamieszkujące nawet najbardziej miękki i niewinne serce. Stanowi dowód na to, że jest się człowiekiem, żywą, wrażliwą istotą. Uważa się również, że zabójcom emocje są obce.~

#54 Witajcie ponownie w Elfhame, czyli recenzja "Następcy Tronu" Holly Black

#54 Witajcie ponownie w Elfhame, czyli recenzja "Następcy Tronu" Holly Black

Współpraca barterowa z @wydawnictwojaguar

Witajcie kochani 🌟

Mieliście tak, że choć nie byliście fanami pierwszego tomu danej serii, to mimo wszystko daliście szansę kolejnym częściom tej serii? Ja tak zrobiłam przy serii Okrutny Książę 🤔

Pierwszy tom i nowelka nie skradły mojego serca, ale gdy przeczytałam "Dlaczego król elfów nie znosił baśni", całkowicie zmieniłam zdanie na temat tej serii, a Następca Tronu całkowicie je skradł.

"Mogłaś mnie obudzić. Na pewno bym się przydał. Poklaskał w stosownym momencie. Potrzymał ci torebkę".

Od wydarzeń opisanych przez Holly Black w bestsellerowej trylogii Okrutny książę – Zły król – Królowa niczego upłynęło osiem lat. W Elfhame miłościwie panuje Najwyższy Król Cardan, a pochodząca z ludzkiego rodu Pani Judy sprawuje rządy razem z nim. Uważany przez wszystkich za następcę tronu Dąb wyrósł tymczasem na krzepkiego młodzieńca, który zamiast gnuśnieć na niekończących się biesiadach i opływać w dostatki, podejmuje śmiertelnie niebezpieczną misję. Stawka w tej grze jest przerażająco wysoka, chodzi bowiem o ocalenie Elfhame w ostatecznym starciu z Nore, zdetronizowaną władczynią Zębatego Dworu.

Podlega jej armia wynaturzonych potworów skleconych z wyjątkowo mrocznej magii, patyków oraz ludzkiego truchła. W niebezpiecznej wyprawie Dębowi towarzyszy dzika Suren o piekielnie ostrych zębach, córka lodowej Pani Nore i zarazem jedyna osoba, której rozkazów nienawistna władczyni Północy musi słuchać.


"Ich uśmiechy sprawiały jej ból. Wszystko sprawiało jej ból".

Następca Tronu od samego początku pochłonęła mnie i z każdym poznanym rozdziałem zachwycał mnie swoją treścią. Suren, jak i Dąb zaskarbili sobie moją sympatię, a to, co dzieje się na końcu dosłownie, wcisnęło mnie w fotel. Nie sądziłam, że nie poczuję się dziwnie, nie znając, co wydarzyło się w poprzednim tomie, a wręcz przeciwnie wiele aspektów jest tłumaczone i wspominane, dlatego też miałam wrażenie, że jednakowo ja nieznająca do końca losów wszystkich bohaterów czułam się mile widzianym czytelnikiem. A mam wrażenie, że bardzo rzadko udaję się coś takiego autorom kolejnym seriom z danego uniwersum.


Większość serii, które dzieją się później, mają coś takiego w sobie, że czujemy się często wykluczeni z momentu, który jest wspominany.

Tutaj jednak nie tylko jest wspominany, ale też jest opowiadany z punktu widzenia Suren co się działo w tamtym momencie. Opowiada, co przeżywała i czego była świadkiem, przez co myślę, że właśnie ten zabieg sprawia, że nie jesteśmy intruzami w tej historii, a mile widzianymi gośćmi, których autorka zachęca, ale nie zmusza do natychmiastowego nadrabiania wcześniejszych tomów.

I to jej się naprawdę udało. Na pewno przeczytam zaległe tomy, które jeszcze na mnie czekają i jeszcze raz przeczytam ten tom, by sprawdzić, jakie tym razem odczucia będą mi towarzyszyć, gdy będę znała już wszystko.

Tymczasem mogę jedynie zapewnić, że nawet jeśli nie przepadacie za pierwszym tomem Okrutnego księcia, to sądzę, że nie staje to kimo wszystko na przeszkodzie, aby poznać intrygującą, pełną dworskich intryg historię, którą w sobie skrywa Następca Tronu.

"Teraz dopiero widzę na jego twarzy prawdziwy strach, podczas gdy lękać się należało dużo wcześniej. Teraz jest za późno i on właśnie zdał sobie z tego sprawę".


Bardzo możliwe, że przypadnie wam on do gustu tak samo jak mi, o ile nie bardziej.


Tymczasem moja ocena to zasłużone 5,5/5🌟

piątek, 10 marca 2023

#53 Nimona - N.D. Stevenson

#53 Nimona - N.D. Stevenson

 


Witajcie kochani 💫


Q: Jaka premiera jak na razie najbardziej was pozytywnie zaskoczyła?

W moim przypadku jest to powieść graficzna Nimona. Choć byłam jej ciekawa, to jednak bardzo długo podchodziłam do niej rezerwą z powodu zapowiadającej się kreski komiksu. Jednakże, jakie było moje zdziwienie, gdy z każdym rozdziałem coraz bardziej podbijała moje serce.

Jednak nie to było moim największym zaskoczeniem, a fakt, że autorem komiksu jest twórca serialu 'She-Ra i księżniczki mocy', o czym nie wiedziałam. Dopiero w trakcie czytania komiksu pokusiłam się sprawdzić nazwisko twórcy. Gdybym wiedziała ten fakt wcześniej przed lekturą, podchodziła bez rezerwy, a z samym zaciekawieniem. Jako że uwielbiam ten serial całym sercem i już nie jeden rewatch już za mną, niesamowicie się cieszę, że mam w posiadaniu powieść tego autora i nie mogę się doczekać już serialu, który ma się pojawić.

Jednakże czas trochę przybliżyć tym którzy nie znają komiksu fabułę, jaką skrywają w sobie jej strony.

Nimona jest młodą i porywczą zmiennokształtną. Marzy o zostaniu łotrzycą. Lord Ballister Czarneserce to arcyłotr pragnący zemsty. Oboje szykują potężną rozróbę. Zamierzają udowodnić mieszkańcom królestwa, że sir Ambrozjusz Złotobiodry i jego kamraci z Instytutu Porządku Publicznego i Bohaterstwa nie są tak szlachetni, jak się powszechnie wydaje. Gdy drobny sabotaż kończy się zaciekłą bitwą, lord Czarneserce uświadamia sobie, że moce Nimony są równie mroczne i tajemnicze co jej przeszłość…

Jej nieprzewidywalna, dzika natura może być o wiele groźniejsza, niż gotów jest przyznać.




Co najbardziej zauroczyło mnie w tym komiksie? 

Niebanalne podejście autora, brak standardowego podziału dobra i zła, tak jak dotychczas była pokazywana w książkach. Ale także uwielbiam postać Nimony, nie moja wina, że mam słabość do postaci posiadające umiejętność zmiennokształtności. I choć jest to dosyć krótki komiks, nie pozostawił po sobie niedosytu, jeśli chodzi o przedstawioną historię, jednakże z wielką przyjemnością poznałabym choć jeden dodatkowy rozdział dziejący się po wszystkim, jakie przyszłe przygody lub obowiązki ich czekają. Mam nadzieję, że wydawnictwo postawi w niedalekiej przyszłości wydać więcej tak cudownych historii, które z wielką przyjemnością mogłabym się zaczytywać. Z całego serca polecam każdej osobie szukającej czegoś świeżego, pełnego poczucia humoru i akcji oraz z nie małym przekazem lektury na zbliżającą się wiosnę.

Moja ocena 6/5 🌟 💙

czwartek, 29 kwietnia 2021

#52 Rzeczywistość szkolna przed pandemią, czyli recenzja Save You autorstwa Mony Kasten

#52 Rzeczywistość szkolna przed pandemią, czyli recenzja Save You autorstwa Mony Kasten

 Witajcie kochani 💙



Przychodzę do was z mini recenzją książki, którą jakiś czas temu w tym miesiącu skończyłam czytać, a mianowicie Save You – drugi tom Save Me, po którą sięgnęłam pod koniec zeszłego roku. Jako że ostatnimi czasy o wiele bardziej ciągnie mnie do fantastyki, to jednak ta seria jest dla mnie takim idealnym przerywnikiem, aby podładować baterie, przed ponownym zagłębieniem się po jej przeczytaniu w nowe, fantastyczne światy, które są jeszcze przede mną.


"W tej chwili nie ma słów, które mogłabym wypowiedzieć. Wiem, co w tej chwili czuję, i nie chcę nawet udawać, że jest inaczej".

Ruby po ostatnich wydarzeniach, jakie miały miejsce w jej życiu i szkole, chciałabym ponownie wrócić do czasów, gdy uczniowie Maxton Hall jej nie dostrzegali. Dziewczyna postanawia skupić się na wymarzonych studiach w Oksfordzie, jednak James nie daje tak łatwo o sobie zapomnieć. Choć zdaje sobie sprawę, że będzie to trudna droga, by Ruby na nowo mu zaufała, to jednak zrobi wszystko, co w jego mocy, by ją odzyskać. Intrygująca młodzieżowa, podczas której nie tylko się zrelaksowałam i spędziłam przyjemne wieczory lub popołudnia, to dodatkowo nie czułam przymusu kończenia dokładnie rozdziału, jak to mam ostatnio w zwyczaju przy czytaniu książek z uniwersum Grishów lub trylogii klątwa. Ponadto język był tak jak ostatnio, bardzo przyjemny i wręcz czasami mknęłam przez lekturę. Także na pewno, gdy znowu poczuję, że potrzebuję małą przerwę od fantastycznych światów, to bardzo chętnie sięgnę po trzeci tom i poznam, jak kończy się ta opowieść.

Moja ocena to mocne 4/5


Miłego dnia kochani!
CzK


niedziela, 29 listopada 2020

#51 Numer jeden wśród najlepszych książek tego roku, czyli recenzja "Dwory skrzydeł i zguby" Sarah J. Maas

#51 Numer jeden wśród najlepszych książek tego roku, czyli recenzja "Dwory skrzydeł i zguby" Sarah J. Maas

Witajcie kochani💙


Jak mijają wasze ostatnie godziny weekendu? Czy macie tak jak ja, że zdaje się wam, że czas wyjątkowo za szybko mija w te dni?

Dzisiaj przychodzę do was z recenzją książki, która czekała na mnie prawie rok, po przeczytaniu Dworu mgieł i furii. Sądziłam, że drugiego tomu dworów nic nie przebije, jednak jak już wiecie ze story lub poprzednich postów - grubo się myliłam.

Jest to mój numer jeden jeśli chodzi o książki, które udało mi się przeczytać w tym roku. I szczerze wątpię, aby ją mogło coś przebić.




Feyra powraca do Dworu Wiosny, zdeterminowana, by zdobyć informacje o działaniach Tamlina oraz potężnego, złowrogiego króla Hybernii, który grozi, że rozgromi cały Prythian. Jednak by to osiągnięć, musi najpierw rozegrać śmiercionośną grę.
Jedno potknięcia może zniszczyć nie tylko Feyrę, ale też cały jej świat.


Jeśli chodzi o tę część, to nie było ani jednego momentu na to, abym poczuła chociaż przez ułamek sekundy znudzenie. Czytałam po prostu z zapartym tchem, lecz im mniej stron pozostawało do końca, tym bardziej nie chciałam tego kończyć. A przy ostatnich 30 stronach przez moment byłam zła na autorkę, pomimo tego, że miałam już czekający na mnie dodatek do serii. Ponadto oglądałam lub czytałam jakaś inną książkę, aby moment zakończenie, choć odrobinę przedłużyć. Ja tam nie mam chyba żadnych uwag. Dla mnie ta książka to złoto. Szczerze polecam wszystkim, którzy tak samo jak ja pierwszy tom nie do końca zachwycił. Jednak warto dać jej drugą szansę. W szczególności dla tego trzeciego tomu.

Moja ocena to 10/10 ✨




środa, 21 października 2020

#50 (Moje) Odkrycie tego roku, czyli recenzja "Ognisty Pocałunek"

#50 (Moje) Odkrycie tego roku, czyli recenzja "Ognisty Pocałunek"

 Witajcie kochani

Znowu nastała u mnie minimalna przerwa, jednak przyzwyczajenie się ponownie do trybu nauki trochę było uciążliwe. Jednak pierwszy tydzień za mną i jak na razie przedmiot, który sądziłam, że będzie niepotrzebnym zapychaczem, bardzo mnie zaciekawił swoją formą oraz tematyką. Nie mogę się wręcz doczekać kolejnych zajęć.


Dzisiaj postanowiłam przyjść do was z recenzją książki, która skradła niepostrzeżenie moje serce. Na początku sądziłam, że po prostu ją polubię i nic więcej. Tymczasem autorka stanęła na wysokości zadania i mnie do siebie przekonała.


„Ognisty Pocałunek”
Siedemnastoletnia Layla nie jest zwyczajną nastolatką. Jako półdemon i półgargulec ma niespotykane umiejętności. Wychowywana śród strażników-gargulców — których zadaniem jest polowanie na demony i dbanie o bezpieczeństwo ludzi — Layla próbuje się dopasować. Oznacza to również, iż musi ukrywać swoją mroczną naturę przed tymi, których kocha. Wtem Layla poznaje w dość niepokojących okolicznościach Rotha — demona, który twierdzi, że zna wszystkie jej sekrety. Pewnego dnia dowiaduje się o sekrecie, który może zaważyć o przyszłości świata.


„Ognisty Pocałunek” było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jennifer L. Armentrout. Podczas czytania myślałam, że będzie to po prostu dobra seria i tyle. Nie spodziewałam się, że tak bardzo polubię tę historię oraz występujących w niej bohaterów. Layla, jak i Roth są po prostu moimi faworytami. Pomysł autorki bardzo mi się spodobał i czasem nie mogłam się wręcz oderwać od książki. Zbierałam ją po prostu wszędzie, ale jednocześnie nie chciałam jej za szybko kończyć. Zaś ukazany motyw wiszącej w powietrzu apokalipsy bardzo przypadł mi do gustu. Natomiast akcja bardzo dobrze wyważona i nie ma chwili na nudę.

Nie mogę się wręcz doczekać, aż rozpocznę czytać kolejny tom, jednak w obecnej chwili przeciągam rozpoczęcie jak najdłużej. Jednak prawdopodobnie już niebawem wrócę do tej historii.


Moja ocena 10/10 🌟


To tyle na dzisiaj kochani
Miłego dnia 
Wasza CzK

sobota, 17 października 2020

#49 Wiedźmy żywiołów, czyli recenzja "Te wiedźmy nie płoną" Isabel Sterling

#49 Wiedźmy żywiołów, czyli recenzja "Te wiedźmy nie płoną" Isabel Sterling

Cześć kochani 💙


Dzisiaj przychodzę za to z recenzją książki, która na pewno przypadnie do gustu tym, którzy uwielbiają motyw wiedźm. Według mnie idealna pozycja na jesienne wieczory. 




Hannah to czarownica z krwi i kości. Potrafi kontrolować cztery żywioły i choć mieszka w Salem, jej magia musi pozostać tajemnicą. W innym przypadku może ją stracić na zawsze i zostać wykluczona ze swojego sabatu. Na zawsze. Jednak trudno jest nie korzystać z mocy, gdy zaczynają się dziać dziwne sytuacje, które zdają się być złym omenem dla jej sabatu.

***

„Te wiedźmy nie płoną” należy do tych pozycji, które mają w sobie dwie cudowne rzeczy: klimat i odrobinę czarów. Według mnie wszystko tutaj jest wyważone i przemyślane. Tak, nie spodziewałam się nie wiadomo ile zaklęć rzucanych przez Hannah i bardzo się cieszę, że autorka nie zrobiła z niej nierozważnej osoby, która rzuca zaklęciami na prawo i lewo. Bohaterowie po prostu genialni, choć niestety jak widziałam jedną osobę na horyzoncie, to chciałam ją udusić (tak, chodzi o Veronicę). Bardzo polubiłam główną bohaterkę, a także niezwykle mnie zaciekawiły sytuacje, które jej się zdarzały. Wszystkie tajemnice były skrzętnie i według mnie bardzo przemyślanie ujawniane w odpowiednich dla fabuły momentach i niektóry rzeczy naprawdę się nie spodziewałam, dopóki nie zostały ujawnione. Ponadto zostałam kupiona legendą, skąd wzięły się trzy rody czarownic. Jedyne co mnie denerwowało to tytułowanie tą samą nazwą, czyli wiedźmami,  również mężczyzn. Rozumiem, że nie do końca istnieje odmiana dla nich jeśli chodzi o ten właśnie przydomek, jednak trochę mnie to raziło podczas czytania i w myślach zmieniałam to słowo na czarowników. Wiem, prawdopodobnie tak było w oryginale, jednak naprawdę nie pasowało mi nazywanie płci przeciwnej tą właśnie nazwą. 

Czasem jednak akcja wydawała się trochę przydługawa. Chciałam poznać zakończenie oraz dlaczego takie, a nie inne sytuacje miały miejsce. Jednak zakończenie, które nam zaserwowała autorka, jak dla mnie było po prostu genialne. Nie mogę się wręcz doczekać kolejnego tomu i mam nadzieję, że wydawnictwo szybko wyda kolejny tom. Była to dla mnie bardzo przyjemna lektura i myślę, że na ten jesienny czas, to idealna pozycja.

Moja ocena to 7/10 🌟

Za możliwość przeczytania dziękuję @weneedyabooks

To tyle na dzisiaj z mojej strony ;) 
Miłej soboty kochani ;*
Wasza CzK

Copyright © 2016 Czytelniczka z Księżyca , Blogger