
Witajcie kochani,
Po długiej przerwie w końcu przychodzę z nową recenzją, ale tym samym z moim jednym z największych rozczarowań tego roku.
Recenzja wersja mini:
2,5/5
Gdyby nie ten 29 rozdział, byłaby to naprawdę przyjemna pozycja, którą szczerze bym polecała. Tak mam ogromnie mieszane uczucia. Nie sądziłam, że autorka może tak bardzo zniszczyć tę historią za pomocą jednego krótkiego rozdziału. Ale jednak się jej udało. Nie mam jednak serca dać jej do końca 2 gwiazdek, ale to, co wyczyniła bohaterka w tym jednym rozdziale sprawiła, że kontynuowanie czytania napawał mnie jedynie niechęcią, pomimo że zostało mi jedynie 50 stron lektury.
Nie wiem czy to będzie seria, ale na pewno nie mam ochoty poznać kontynuacji.
Recenzja wersja narzekanie level boss:
Niektóre układy mogą złamać serce, inne - zniszczyć świat.
Witajcie kochani🧚♀️
Dziś przyszłam wam trochę pomarudzić/ponarzekać — tak dalej mi nie przeszło 😅 Ale cóż tak bywa jeśli coś mnie tak zirytuje gdziekolwiek, nie tylko w książce, także przykro mi, ale nie ma przebacz 🫡
Od czterystu lat Anglia znajduje się pod władzą nieśmiertelnej królowej Moryen. By podtrzymać swoją pozycję, władczyni oferuje poddanym szansę na zawarcie układu, który umożliwia spełnienie najgłębszych pragnień.
Ivy Benton od dziecka słyszała historie o potędze i okrucieństwie wróżkowych umów. Odkąd życie jej siostry Lydii zostało zniszczone przez jedną z nich, przysięgła sobie, że nigdy nie zawrze żadnego układu. Jednak gdy jej rodzinie grozi upadek, dziewczyna musi wykorzystać ostatnią szansę, by temu zapobiec. Postanawia wziąć udział w niebezpiecznym turnieju o serce syna królowej, księcia Brama. Nagroda? Dla większości - zaręczyny z księciem, dla Ivy - możliwość zabezpieczenia przyszłości rodziny i szansa na uwolnienie siostry z okrutnego układu.
Sześć dziewcząt staje do walki o swoją przyszłość. Każdy sojusz może okazać się pułapką, a uczucia – najniebezpieczniejszą bronią. Ivy ma plan, ale nawet najlepsze strategie mogą obrócić się przeciwko niej. Bo jeśli układy rządzą królestwem… co stanie się z tą, która odważy się je zerwać?
Gdy tylko zobaczyłam prolog i widniejący w niej wątek wojny dwóch róż nie ukrywam, miałam niemałą nadzieję, iż ta pozycja podbije moje serce. Jako osoba, która ma nie małego bzika na punkcie tego okresu oraz przodków Tudorów i Stuart'ów (trzecie imię zobowiązuje). Czułam lekki zawód, jak zobaczyłam pierwszy rozdział, który diametralnie zmienia epokę. Ale szybko te uczucia od siebie odsunęłam, w końcu mieliśmy dostać vibe Bridgerton'ów. I taki też w pewnym sensie dostajemy.
Tak w pewnym sensie, bo mam wrażenie, iż niektórych rzeczy to bohaterowie by nie wyczyniali ze sobą nawet jakby dostali kijem od krykieta w głowie. Słowo daję.
Już pa licho te niezwykłe zbiegi okoliczności, które co krok się dzieją. Brak domysłów, że ktoś kogoś może oszukiwać podczas rywalizacji o bycie idealną partnerką dla księcia.
I kolejne inne wątki, które obecnie są wręcz oczekiwane, aby w romantasy się pojawiały. Ale to, co się dzieje w 29 rozdziale... Nope, dziękuję, wysiadam z tego pociągu. To, co się tam wydarzyło nie kleiło się z tym co miała bohaterka zrobić dokładnie kilka minut później... Jak tylko to przeczytałam, od razu załączył się mi lecieć w głowie pewien popularny dźwięk na tik toku. Zbyt idealnie opisujący to co się stało.
Miałam wtedy nadzieję, iż autorka, chociaż mnie na końcu czymś zaskoczy pozytywnym, np. jakaś postać zrobiła wszystkim niemałą niespodziankę swoją prawdziwą osobowością, czy coś w tym stylu.
I choć można by rzec, że końcówka trochę rekompensuje to co sprawiło, iż praktycznie całkowicie odebrało mi radość i chęć czytania tej pozycji dalej, to całą pewnością nie mam zamiaru sięgać po drugi tom. Nawet jakby miały tam się dziać dumy, a klimat miał nagle stać się bardziej mroczny i fantasy, a romansu miałoby być za grosz, to nie mam zamiaru tego sprawdzać, by się pod koniec nagle znowu rozczarować.
Nie dziękuję. Już wolę zrobić reread po raz setny rywalek lub okrutnego księcia. Tam, choć mam pewność, że postacie nie wypadają na aż tak głupie pomysły i nie są tak naiwne jak tutaj.
Poza tym Ivy była czasami tak bardzo irytującą postacią, która za wszelką cenę musiała podkreślić swoje męczeństwa, że nie wiem, czy ja czasem nie poznałam Konrada w wersji kobiecej Mickiewicza. No ale przecież to jej siostra miała się poświęcić, a ona miała już ułożone wesołe staropanieńskie życie.
Moja ocena to 2/5 🌟