wtorek, 12 czerwca 2018

Rozczarowania 2018, czyli "Zapomniana miłość" Milena Malek - Część 1 (spoilery)

Rozczarowania 2018, czyli "Zapomniana miłość" Milena Malek - Część 1 (spoilery)
Uwaga!
Post zawiera szczegółowe opisy oraz moje rozważania na temat książki. Czytacie na własną odpowiedzialność. Jeśli nie chcesz znać treści zawartych w pości, ponieważ mieliście zamiar przeczytać książkę, to po prostu nie czytajcie.



Witajcie moje kochane gwiazdeczki!

Podczas każdego roku, a może nawet miesiąca, wśród tych pięknych i pochłaniających nas bardziej lub mniej opowieści, znajdziemy takie, przez które zastanawiamy się co autor miał na myśli. I nie mam tutaj na myśli żadnych szkolnych lektur, czy powieści naukowych, lecz takie zwyczajne książki, które mają nam umilić czas.

Niestety w ciągu tych sześciu miesięcy jak na razie spotkałam się z dwoma takimi powieściami. Przy jednej nie byłam nawet w połowie, choć posiadała ona zaledwie 214 stron w formacie mniejszym od A6.

Tą powieść mam zamiar zabrać na pierwszy ogień.

Okładka książki Zapomniana miłość

W szpitalu panuje cisza, gdy młoda dziewczyna budzi się z głębokiego snu. Zostaje powiadomiona, że ma amnezję i nie pamięta swojej przeszłości. Kiedy dochodzi do wniosku, że jej wcześniejsze „ja” było samotne, widzi swoich przyjaciół, którzy postanowili ją wesprzeć w trudnej chwili. Luke, który podaje się za jej wspaniałego chłopaka, podejrzewa wraz z Nickiem i Megan, że Melissa chciała popełnić samobójstwo. Po wyjściu ze szpitala przyjaciele robią wszystko, co w ich mocy, by pomóc jej odzyskać pamięć. Pomimo zapewnień, że mówią jej wszystko, Melissa wyczuwa, że ukrywają przed nią bardzo istotną informację.– Jestem pewna, że odzyska pamięć – powiedziała teatralnym szeptem. – Nie martw się… – Ona jest inna… nie zachowuje się jak Melissa, którą tak wszyscy lubiliśmy – odrzekł, obejmując dziewczynę i wkładając pod jej pachę dłoń, ozdobioną sygnetami. – Już mi jej brakuje. Jacy głupcy z nas, że nie byliśmy przy tym wypadku… Tak pijani, tak niepomocni… Jesteśmy do dupy przyjaciółmi, Meg! Powinni nas ukarać! – To nie nasza wina. Rzeczywiście mogliśmy jej pomoc, ale… – Cmoknęła go w policzek. – Będzie dobrze. Trzeba jej daj ochłonąć, Mel zawsze była silna, to i teraz pokaże swoją oryginalność. Zwrócili się w moją stronę. Oderwałam od nich wzrok, udawałam, że patrzę na swoją dłoń, którą obejmował drugi chłopak. Wymownie spojrzałam na Meg, a ona wzruszyła ramionami, śmiejąc się przy tym tak zabawnie, że aż sama się roześmiałam.


Zapomniana Miłość zaczyna się specyficznie. Nasza główna bohaterka budzi się ze śpiączki w szpitalu, gdzie tam dowiaduje się, że nic nie pamiętam od lekarza, choć nawet nie powiedziała ani jednego słowa. (Moja pierwsza myśl — jasnowidz). Z tego, co wiem, choć nie wiadomo jak wykształcona nie jestem, lekarze mogą mieć co najwyżej podejrzenia, że dana ofiara wypadku, nawet ta, która skoczyła z dachu jednopiętrowego domu, może stracić pamięć. No, chyba że zmiany w mózgu są na tyle silnie widoczne, że mają pewność prawie na 100%, jednak zawsze jest iskierka nadziei, że pacjent może cokolwiek pamiętać, a urządzenie mogło się najzwyczajniej w świecie pomylić lub być po prostu zepsute. Zdaje mi się również, że takie stwierdzenie nie powinno mieć miejsca i to jeszcze na samym wstępie, kiedy to dziewczyna ledwo co się przebudziła i nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. W końcu podejrzewają ją o chęć popełnienia samobójstwa.

Kolejnym ciekawym aspektem jest fakt, że przyjaciele dziewczyny wchodzą do domu głównej bohaterki, kiedy nie ma w nim nikogo i wchodzą do jej pokoju, a Luke — jej niby chłopak — zdziera z tablicy korkowej zdjęcia, po czym je wyrzuca, a następnie, jak to na geniusza przystało, wchodzi na miejsce zbrodni i zostawia tam swoje ślady butów, co staje się idealnym dowodem dla policji, a przynajmniej powinien być. Tutaj przychodzi mi od razu na myśl, że prawdopodobnie Luke wmawia Melissie (Bo tak nazywa się główna bohaterka), iż jest jej chłopakiem, ponieważ jest zazdrosny(?), albo zerwali z powodu tego drugiego, który do niej dzwoni, ale nie może się z nią nawet skontaktować, bo Luke jak na wspaniałomyślny „chłopak” przystało, zabiera jej telefon, o którego nie pytają się jej rodzice ani tym bardziej ona sama.

Kolejny aspekt, który po prostu zaczął mnie odrzucać, to niebywałe i bezsensowne stwierdzenia jej przyjaciół i się dziwią, że jest jakaś inna, że nie jest sobą, że inaczej się zachowuje jak nie ona itp. Jak dla mnie to chyba najnormalniejsze zjawisko na ziemi, że osoba z całkowitą amnezją zachowuje się inaczej. W końcu nie ma bladego pojęcia o samej sobie i nie wie, jak zachowywała się wobec innych.


Następny absurd, jaki miał miejsce w powieści, to niesamowity pociąg Meg do Luke, którego ledwo co poznała (w końcu nic nie pamięta) oraz spijanie wszystkiego, co jej mówi i wierzy w to, co jej mówi. Nie pyta się rodziców, o to, kim była, ale przyjaciół, którzy na dodatek zachowują się jak dzieci w gimnazjum lub podstawówki, a nie jak dorosłe osoby, którymi podobno byli. W końcu prowadzą samochód, pracują i była wzmianka w jednym w rozdziale ile mają postacie lat (20-25 lat). Ponadto sami rodzice nie proponują opowiedzieć co nieco o jej dawnym życiu własnej córce, co jak dla mnie jest bardzo dziwne i jak już wcześniej wspomniałam absurdalne.


Jednak największy absurd, jaki mnie spotkał to ta scena z policją. Niby zachowują się jak prawdziwi policjanci, zadają pytania głównej bohaterce, rozglądają się po mieszkaniu, znajdują ślady Luke, ale zamiast go zatrzymać, to słuchają słów dziewczyny, że „Ja mu ufam”. Dwaj policjanci pomimo widocznych dowodów, wychodzą z domu, jakby nic się nie stało. Jak dla mnie to po prostu śmiechu warte.


Do tego te porównania w stylu: jego skóra była gładka jak mydło. (Wiem, że to jest jak najbardziej poprawne porównanie, jednak powiedzmy sobie szczerze, na ile książek znajdziemy takie porównanie i czy jakiejkolwiek wypowiedzi użylibyśmy takiego porównania).
Także, gdy policjanci pożegnali się z główną bohaterką, ja zakończyłam definitywnie swoją przygodę z tą powieścią.


Może to wina wydawnictwa, że pozwolili tak młodej dziewczynie wydać książkę, która jest obecnie w moim wieku, gdyż jest z rocznika (1999), to jednak moim zdaniem książki, które powinny opisywać realistyczny motyw i realny świat, stawały się istnym cyrkiem na kółkach. Podziwiam moją mamę, że dotrwała do samego końca, choć sama stwierdziła, że zastanawiała się przez cały czas czytania jej, co jak do jasnej anielki wypożyczyłam dla siebie. Jak do tej pory nie pojawiła się żadna nowa książka Mileny Malek, jednak pomimo fatalnego rozpoczęcia kariery pisarki, to mam nadzieję, że jej kolejna książka (jeśli się ukarze), będzie lepsza od Zapomnianej Miłości.


Jak dla mnie książka ta była strasznie odmóżdżająca, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Pomimo dobrego pomysłu, to już od samego początku było z tą powieścią coś nie tak.


Niestety z bólem serca, ale niestety zasłużenie powieść ta dostała ode mnie 1/10 i niestety wątpię, aby cokolwiek by zmieniło moją ocenę. Melissa musiałaby magicznie się ocknąć i zaczynać zachowywać się jak dorosła, a niej jak trzynastolatka. Oczywiście to jest moje zdanie, bo jeśli komuś się spodobała to okej, ale ja tutaj nie znalazłam nic, co sprawiłoby, abym chciała dokończyć tę historię do końca. Ponadto oceniam książkę tylko na podstawie tych stu stron, dlatego też nie spoglądajcie na mnie jak na osobę, która nie powinna wstawiać takiego posta, bo nie przeczytałam do samego końca, gdyż uznałam, że jednak powinnam go wstawić, dla własnego spokoju oraz sumienia.



To by było na tyle kochani.

Kolejna część pojawi się już niebawem, gdyż nie chcę, aby ten post nie był za długi, ale także, aby osoby zainteresowane przez przypadek niezasiedziały nad nim za długo.



~~Selene~~

wtorek, 5 czerwca 2018

#21 "Chcę zagrać w grę. Oto, co się stanie ,gdy wygram...", czyli recenzja "Marionetki" autorstwa Amo Jones

#21 "Chcę zagrać w grę. Oto, co się stanie ,gdy wygram...", czyli recenzja "Marionetki" autorstwa Amo Jones
Witajcie moje gwiazdeczki!

Wiem, że czekacie prawdopodobnie na dwie recenzje, o których wam niedawno wspomniałam na instagramie, jednak po przeczytaniu ostatnich słów powieści Amo Jones, nie mogłam się powstrzymać i wam o niej natychmiast nie opowiedzieć. Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu kobiecemu. 



„Teraz jestem tylko zepsutą zabaweczką, nie da się mnie naprawić”.

Madison Montgomery musi uciekać. Została zdradzona, upokorzona i poznała sekrety chłopaków z Elite Kings Club. Zostało jej bardzo mało czasu. Jeden zły krok, jedna zła decyzja mogą sprawić, że dziewczyna zniknie na zawsze.

Pomoc przychodzi z niespodziewanej strony. Madison zdobywa fałszywe dokumenty i szybko opuszcza kraj. W ucieczce towarzyszy jej najlepsza przyjaciółka, która też nie ma nic do stracenia. Dziewczyny będą szukały bezpiecznego miejsca jak najdalej od „Królów”, a w szczególności od jednego z nich.

Od tej chwili Madison będzie musiała uważać i stale oglądać się za siebie. Jednak czy podróż na koniec świata wystarczy? Jak długo będzie ignorować uczucie, które zrodziło się do bardzo złego chłopaka?

Marionetka to drugi tom serii Elite Kings Club, po którym nie spodziewałam się otrzymać czegoś tak zaskakującego, pomimo że nie za bardzo spodobał mi się początek powieści (no dobra skłamałam, tak naprawdę denerwował mnie motyw tej ucieczki, który ciągnął się w nieskończoność). 

Jednak po przeczytaniu niecałej połowy powieści, akcja momentalnie przyspiesza i co tu dużo mówić, po prostu mnie pochłania. Nie mogłam się oderwać do czasu, aż nie poznam zakończenia, a kontynuowanie motywu z tajemniczą książką, bardzo mnie ucieszył, gdyż był on najbardziej tajemniczy w pierwszej części (a raczej był najbardziej sensownym motywem, który budował ten dreszczyk emocji).

Jednakże łatwowierności Madison oraz tego, że najpierw mówi, iż nie może nikomu ufać, a potem robi wbrew tym słów, nie powiem, denerwował mnie i to jak diabli. Przez to jej zachowanie przez chwilę czułam się zdezorientowana i zastanawiałam się, co się tutaj stało. Chyba nawet się zdarzyło raz, czy nawet dwa, że musiałam przeczytać to zdanie jeszcze raz, bo byłam tak skołowana. 



Ale po tych dziwnych akcjach, jakie zafundowała mi główna bohaterka, zaczęłam wszystko układać: że przeszłość Madison może być, a raczej jest mroczniejsza, niż na początku mogło się zdawać; zaś słowa z tyłu okładki zdawały być niezwykle idealnym stwierdzeniem zepsutej zabawki, którą nie można naprawić. Na ironię taką zabawkę posiadała w dzieciństwie główna bohaterka, o której dowiadujemy się już w prologu, także nie nie musicie mnie zabijać, to macie na drugiej stronie rozdziału, czy raczej podrozdziału. 

Dodatkowo w powieści udaje nam się trochę lepiej poznać Bishopa i Nate'a, choć moim zdaniem o tym pierwszym było odrobinę za mało jak na mój gust (a szkoda). Zaś Nate to raz skradał mi serce, a raz doprowadzał to nerwicy i po prostu nie potrafiłam uwierzyć w słowa, które czasem wypowiadał. Z troskliwego i rozumnego brata, zamieniał się w głupka do kwadratu. No ale cóż to Nate, już się do niego przyzwyczaiłam, choć jestem ciekawa, co on jeszcze ten pajac wymyśli.

Do tego to zakończenie... No po prostu myślałam, że zabiję autorkę za coś takiego. Jak mogli pozwolić A. Jones na coś takiego! Ja chyba nie wytrzymam tego napięcia! Także błagam wydawnictwo kobiece, wydajcie to jak najprędzej, bo chyba oszaleję.


Ten tom z czystym sumieniem oceniam na bardzo dobry z plusem i mam nadzieję, że trzeci tom wyjaśni wszystko to co ma wyjaśnić i nie będzie żadnych tych dzikich ucieczek. 
Moja ocena to 7/10.



Z mojej strony to by było na tyle. Śpijcie dobrze i nie wciągnijcie się w żadne gierki z królami.

~~Selene~~

Copyright © 2016 Czytelniczka z Księżyca , Blogger