Witajcie kochanie gwiazdeczki ;*
Przepraszam was, że przez jakiś czas nie było żadnych recenzji ani postów, ale niestety już od samego początku mam migrenę, gdy słyszę słowo matura, a w tym roku będę o niej słuchać non stop, a egzaminie zawodowym już nie wspomnę.
Strasznie szybko zleciały te dwa tygodnie szkoły, jednak nadal nie umiem się przestawić w tryb nauka, a za to nadal jestem zaprogramowana na tryb wakacje.
No mam nadzieję, że szybko się otrząsnę z tego uczucia i zajmę się niebawem za porządne powtórki lektur i innych ważnych rzeczy.
P.S. Jeśli myślicie, że w technikum czas płynie 100% wolniej, to niestety tak nie jest. Obecnie czuję się, jakby miała zdawać za tydzień dwie matury z każdego przedmiotu, a nie tylko jedną.
No dobra koniec narzekania, bo nie po to jest ten post. Dosłownie wczoraj skończyłam książkę, którą przez chwilę chwiałam odłożyć i jej wcale nie kończyć, jednak jak widzicie, skończyłam ją.
Pacifica w stanie Kalifornia. Na restauracyjnym parkingu ojciec nakrywa swoją trzynastoletnią córkę i jej starszego chłopaka w jednoznacznej sytuacji. Nie potrzeba wiele czasu, by o tym wydarzeniu dowiedziała się cała okolica. Dziewczynie szybko przypięto łatkę, której nie może się pozbyć mimo upływu kolejnych lat, a od nieprzychylnych spojrzeń nie jest wolna nawet we własnym domu. Czeka ją trudna walka o zmianę osądu na jej temat i szansę na wyrwanie się z upokarzającej roli miejscowej puszczalskiej.
Książka sama w sobie niestety nie jest jakąś porywającą lekturą. Cóż samo stwierdzenie, że dziewczyna nie skonfrontowała się z własnym ojcem, przez trzy lata uważałam za dosyć naciągane i wręcz niemożliwe, zważywszy, że mieszkali oni pod jednym dachem i widywali się praktycznie codziennie. Choć jeśli teraz tak na to parzę, to w sumie mogę w to uwierzyć. Skoro można pamiętać z niebywałą dokładnością to, co robiliśmy przed czwartymi urodzinami, to czemu by nie gadać z własnym rodzicem i nie porozmawiać z nim tak na poważnie, a nie tylko mówić przepraszam.
Czasem te słowa nie wystarczą, aby drugi człowiek zrozumiał, co odczuwa druga osoba i jak przeżywa całą sytuację, w jakiej się znalazła, przez zwykłe niepowiedzenie słowa "nie".
Sama postać Deanny była strasznie denerwująca i w sumie wtrącała się w nie swoje sprawy, a swoje uczynki wyolbrzymiała, a swoje uczynki uważała za gorsze od innych, co było jak dla mnie irytujące. Choć teraz, jak sobie przetrawiłam, co chciała przekazać autorka, to sądzę, że postać Deanny, może i jest denerwująca, ale na swój sposób pokazuje, jak większość osób w dzisiejszych czasach marudzi na obecne położenie. Bo w końcu kto w dzisiejszych czasach nie myśli, że nasza obecna fatalna sytuacja, jest tą najgorszą.
Niestety znajdziemy wiele jak nie setki osób, które mają się od nas gorzej.
Twój ojciec cię nakrył na robieniu tego lub tamtego?
Inne osoby chciałyby mieć ojca lub matkę.
Narzekasz na swoją pracę?
Ciesz się, że jakąś masz, inni nie mogą podjąć pracy z powodu reputacji lub po prostu nie mają takiej szansy.
Nie powiem, tematyka jest dobra, aby opisać ją w książce, jednak jak dla mnie jest strasznie nie przemyślana, czasem opowiadająca wręcz o niczym konkretnym. Tak na dobrą sprawę to chyba tylko szef restauracji w tej całej książce myślał. Pokazuje jako jedyny w całej tej historii, że inni ludzie także popełniają błędy i to gorsze od niej. Mimo to facet prowadzi własną pizzerię, choć każdy klient się dla niego liczy, aby działalność ta trwała i działała.
Dzięki tej książce zdałam sobie sprawę, że pomimo że nie osiadała jakiejś niesamowitej fabuły, a główna bohaterka pod koniec prawie zniszczyła swoją przyjaźń z jedynymi osobami, jakie do niej normalnie się zwracają w liceum, to jednak zauważyłam pewną ważną myśl i radę dla każdego z nas.
Nie oceniaj osób po plotkach.
Nie myśl pesymistycznie.
Nie poddawaj się.
W końcu kto będzie żyć za nas w tym świecie? Nikt.
Cóż sądzę, że książka zasługuje na uwagę młodszych czytelników, aby pokazać i uświadomić im, że wiele rzeczy i sytuacji zaistniało przez nas, przez nasze decyzje, chowane urazy czy nawet błędne myślenie.
Moja ocenia tej powieści to -7/10.
Książka sama w sobie niestety nie jest jakąś porywającą lekturą. Cóż samo stwierdzenie, że dziewczyna nie skonfrontowała się z własnym ojcem, przez trzy lata uważałam za dosyć naciągane i wręcz niemożliwe, zważywszy, że mieszkali oni pod jednym dachem i widywali się praktycznie codziennie. Choć jeśli teraz tak na to parzę, to w sumie mogę w to uwierzyć. Skoro można pamiętać z niebywałą dokładnością to, co robiliśmy przed czwartymi urodzinami, to czemu by nie gadać z własnym rodzicem i nie porozmawiać z nim tak na poważnie, a nie tylko mówić przepraszam.
Czasem te słowa nie wystarczą, aby drugi człowiek zrozumiał, co odczuwa druga osoba i jak przeżywa całą sytuację, w jakiej się znalazła, przez zwykłe niepowiedzenie słowa "nie".
Sama postać Deanny była strasznie denerwująca i w sumie wtrącała się w nie swoje sprawy, a swoje uczynki wyolbrzymiała, a swoje uczynki uważała za gorsze od innych, co było jak dla mnie irytujące. Choć teraz, jak sobie przetrawiłam, co chciała przekazać autorka, to sądzę, że postać Deanny, może i jest denerwująca, ale na swój sposób pokazuje, jak większość osób w dzisiejszych czasach marudzi na obecne położenie. Bo w końcu kto w dzisiejszych czasach nie myśli, że nasza obecna fatalna sytuacja, jest tą najgorszą.
Niestety znajdziemy wiele jak nie setki osób, które mają się od nas gorzej.
Twój ojciec cię nakrył na robieniu tego lub tamtego?
Inne osoby chciałyby mieć ojca lub matkę.
Narzekasz na swoją pracę?
Ciesz się, że jakąś masz, inni nie mogą podjąć pracy z powodu reputacji lub po prostu nie mają takiej szansy.
Nie powiem, tematyka jest dobra, aby opisać ją w książce, jednak jak dla mnie jest strasznie nie przemyślana, czasem opowiadająca wręcz o niczym konkretnym. Tak na dobrą sprawę to chyba tylko szef restauracji w tej całej książce myślał. Pokazuje jako jedyny w całej tej historii, że inni ludzie także popełniają błędy i to gorsze od niej. Mimo to facet prowadzi własną pizzerię, choć każdy klient się dla niego liczy, aby działalność ta trwała i działała.
Dzięki tej książce zdałam sobie sprawę, że pomimo że nie osiadała jakiejś niesamowitej fabuły, a główna bohaterka pod koniec prawie zniszczyła swoją przyjaźń z jedynymi osobami, jakie do niej normalnie się zwracają w liceum, to jednak zauważyłam pewną ważną myśl i radę dla każdego z nas.
Nie oceniaj osób po plotkach.
Nie myśl pesymistycznie.
Nie poddawaj się.
W końcu kto będzie żyć za nas w tym świecie? Nikt.
Cóż sądzę, że książka zasługuje na uwagę młodszych czytelników, aby pokazać i uświadomić im, że wiele rzeczy i sytuacji zaistniało przez nas, przez nasze decyzje, chowane urazy czy nawet błędne myślenie.
Moja ocenia tej powieści to -7/10.
Dziękuję za wysłuchanie, a raczej za przeczytanie recenzji oraz za poświęcony mi czas.
Jesteście najlepsi ;*
~~Selene~~
Jestem już chyba trochę za stara na tę pozycję. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że rozczaruję się tym tytułem... Chyba na razie sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuń