"Pisarz posiada moc kształtowania swej własnej rzeczywistości, kiedy ta prawdziwa okazuje się zbyt bolesna, by w niej pozostać".Rok temu miałam sposobność zaczytywać się w lutym w wojnie makowej od Rebecca Kuang. Zaś w tym roku niedawno miałam sposobność przesłuchać jej autorstwa inną pozycję - Yellowface i była to jedna z książek, przy których ciężko mi było nacisnąć przycisk pauzy. Dwa zgoła różne gatunki, a jednak niedające zapomnieć o swojej treści czytelnikowi nawet na chwilę.
June Hayward i Athena Liu dwie młode pisarki, których jednak kariery są zgoła całkiem odmienne. June po publikacji swojej debiutanckiej powieści nie osiągnęła wielkiej sławy tak jak jej przyjaciółka Athena. Okrzyknięta mianem geniusza młodego pokolenia, ulubienica czytelników o azjatyckich korzeniach, której książka właśnie została sprzedana jednej z ważniejszych platform streamingowych, co oznacza, że w przyszłości fani mogą spodziewać się jej historii na małym ekranie. Jednakże w dzień świętowania tej informacji Athena z powodu nieszczęśliwego zrządzenia losu umiera. Jednakże podczas całego zamieszania spisywania przez ratowników powodu śmierci, June wykrada maszynopis tekstu, będący ostatnią skończoną książką jej przyjaciółki, że studiów. I tak oto z June Hayward po wielu poprawkach tekstu Atheny narodzi się Juniper Song, przyszła autorka "Ostatniego frontu", tekstu, który będzie sprawcą niemałego zamieszania w książkowym świecie oraz wydawniczym.
Yellowface to niezwykła historia, która porusza, wciąga oraz ukazuje wiele ciekawych aspektów na tematy świata wydawniczego. A także pokazuje, jak pewne aspekty nie warto zatajać przed światem, gdyż prędzej czy później karma zawsze odnajdzie drogę do osoby, która pod płaszczem słów uhonorowania pamięci przyjaciółki, pragnie się wejść w jej skórę i możliwości, które pozornie uważam, że świat podał jej ową sławę na złotej tacy.
Poruszająca aspekty takie jak relacje rodzinne June, jej przeszłość, a także jej powoli coraz to gorszy stan psychiczny, a także całkiem odmienny obraz żałoby po przyjaciółce oraz odtwarzanie jej wspomnień na dwa odmienne sposoby łączy w sobie je w tak zbalansowany i idealnie wyważony sposób, że trudno nie nazwać jej mianem niezwykłej, choć teoretycznie pokazuje żywot osoby, nazywającej się wielkim autorek, który tak naprawdę ukradł i poprawił tekst nieżyjącej osoby, którą po śmierci zaczęła tytułować przyjaciółką. Jednakże im dalej zagłębiamy się w tekst, tym bardziej zaczynamy (a przynajmniej ja to zaczęłam robić) sympatyzować z bohaterką utworu.