środa, 4 lipca 2018

Rozczarowania 2018, czyli "Proroctwo cieni" Michelle Madow - Część 2 (spoilery)

Witajcie ponownie kochane gwiazdeczki!

Nadszedł czas na drugą część największych rozczarowań (jak na razie) (według mnie) 2018 roku.


Drugą powieścią (i na razie ostatnią), to "Elementals: Proroctwo Cieni".


Nicole Cassidy zmuszona do zmiany miasta i szkoły nieoczekiwanie dowiaduje się, że jest wiedźmą. Jej nowi koledzy są mocno zdziwieni tym, że nie wiedziała o swoim pokrewieństwie z greckimi bogami, którym zawdzięcza niezwykłe umiejętności. Dziewczyna ma dużo do nadrobienia, bo lekcje w klasie ukrytej za biblioteką, nie zapowiadają się na łatwe. Reszta uczniów doskonale zna swoją historię i od dawna uczy się panowania nad swoimi mocami.



Kiedy na niebie pojawia się Kometa Olimpijska, Nicole i czterech uczniów zostają obdarzeni mocami żywiołów, ale zostaje też osłabiony portal, który chronił świat przed groźnymi potworami. Nicole, Kate, Chris, Blake i jego dziewczyna Danielle muszą stawić czoła Proroctwu, według którego tylko oni mogą przywrócić równowagę światu. Zadanie byłoby dużo łatwiejsze, gdyby pomiędzy Nicole i Blakiem nie zaczęło się rozwijać gorące uczucie, które może przeszkodzić w wypełnieniu ich zadania.


Taaa... Ile mnie ta książka mnie nerwów kosztowała. I pomyśleć, że przeczytałam ją dwa miesiące temu i nadal dobrze pamiętam, gdzie ją zakończyłam... To nie jest normalne.


No, ale żeby nie było, iż posiadała same minusy, to opowiem wam, jak to się stało, że z zapowiadającej się lekkiej i przyjemnej oraz odmóżdżającej powieści, stała się denerwującym odmóżdżaczem, jaki było mi dane przeczytać.


Tak początek jako tako zaczynał się bardzo ciekawie, dziewczyna trafia do nowej szkoły, która nie jest wcale zwyczajna, jakby się mogło zdawać. Okej fajny pomysł, tylko że drugi rozdział, rozpoczął wielką parodię tego, co znałam i gdy wypisałam wszystkie za i przeciw to nad tym drugim nie mogłam zapanować.


Cóż Nicole w sumie dowiaduje się, że istnieje coś takiego jak magia już w pierwszym rozdziale na końcu i słyszy od nauczyciela, że przecież powinna o tym wiedzieć, bo jest czarownicą i według założeń nauczyciela powinna uczyć się o niej już od zeszłego roku. Jak można było podejrzewać, nasza główna bohaterka nie miała bladego pojęcia, o czym Darius do niej mówi, za to on się dziwi, jak to możliwe, ona może o niczym nie wiedzieć.

Podczas czytania zauważyłam również liczne podobieństwa do Harry’ego Pottera, Percy'ego Jacksona oraz może tutaj was zaskoczę, ale i do serialu Power Rangers, tych pierwszych starych dobrych Power Rangers, na których podstawie wyszedł film, ale mniejsza o to.


Ponadto pojawiają się powielane postacie, tylko że inaczej nazwane: np. Danelle strasznie jest podobna z zachowania do Draco Malfoya, Blake'a do Jasona Lee Scotta.


Jednakże nie można tutaj narzekać na dynamikę akcji, gdyż ona to mknie niczym ukochany przez dzieci struś ze zwariowanych melodii. Zagadki też nie były nawet takie jakoś przerażająco złe. 


Gdyby autorka jednak stworzyła tę powieść w taki sposób, że każdy bohater ma prawo głosu, a nie tylko nasza cudowna i lśniąca niczym Kometa Olimpu Nicole, to może byłaby to bardziej znośna historia. Przy niektórych momentach bardzo mi brakowało ich myśli, podczas gdy wykonywali te zadania i znikali w gigantycznych kamieniach, niczym jak to powiedziała Danells niczym Harry Potter na peronie. Ha, ha, ha normalnie boki zrywać.

Ponadto ich zachowanie było po prostu bezsensowne, czasem nawet zadawane przez nich pytania prosiły o pomstę do nieba.


Do tego tak samo, jak w Harrym Potterze pojawia się coś takiego jak czystość krwi, czarodzieje czystej krwi i mieszańcy. I zgadnijcie, do której grupy należy Nicole — oczywiście, że do mieszańców. A kto jest lepszy od czarodziejów, którzy uczą się rok dłużej i magia zdaje się, jakby wylewała się z jej rąk strumieniami... oczywiście, że Nicole. Kto musi mieć najważniejszy dar i moc uzdrawiania i w sumie tylko dwa razy popróbować (tak liczyłam), aby potrafić wyleczyć człowieka, który ma hipotermię i prawie umarł? Nicole.


A czy inni również tak szybko pojmowali i potrafili tak łatwo i pięknie posługiwać się swoim talentem? Nie, nawet gdy tamci trenowali codziennie (a cała akcja toczyła się w ciągu półtora tygodnia?) to i tak zachowywali się, jak początkujący i dopiero zaczynali uczyć się magii, a Nicole przy nich wyglądała, jakby już miała niebawem zakończyć edukację w szkole magicznej i czarodziejstwa w Hogwardzie. (Tak musiałam to napisać. Za bardzo mnie to korciło).


Toteż może lepiej, aby oni jednak nie uczyli się w szkole tylko nie wiem w domu? Bo skoro osoba nie mająca pojęcia o świecie magii potrafiła więcej niż, uczeń drugiego roku i mająca świadomość o istnieniu magii od maleńkości.

Do tego charaktery całej piątki są takie płytkie i płaskie. Po prostu coś strasznego. (zastanawiam się jakim cudem dobrnęłam do końca?)

No i żeby jednak Harry'ego Pottera nie było za mało, to autorka stworzyła tutaj magię na podstawie barw, które oznaczają emocje. Oczywiście wśród nich istnieje barwa (czarna), która nie może być wykorzystywana, ponieważ jest wykorzystywana do energii życiowej oraz sprawić, że dana osoba zginie. Co od razu przyszyło mi na myśl — śmierciożercy.


Nie zrozumcie mnie źle i nie wyciągajcie od razu pochopnych wniosków. Nie jestem osobą, która tylko szuka podobieństw do innych dzieł. A guzik mnie to obchodzi, ale w Proroctwie Cieni, nie trudno było to zauważyć. Ponadto nie jestem jakąś chorą fanką Harry'ego Pottera i teraz tylko widzę wszędzie takie same motywy, ponadto przyznam się szczerze, przeczytałam tylko w całości dwa tomy, bo niestety nie wciągnęłam się w trzeci tom, choć tę część filmu uważam za świetną.


Gdybym miała oceniać tę powieść z licznymi powiastkami niewydanymi i istniejącymi tylko na wattpadzie, to gdybym miała wybór, to wolałabym oceniać jedną z tych licznych opowiadań na wattpadzie, bo według mnie mają one jednak większy sens, niż to, co miałam przyjemność poznać i przeczytać.


No ale jak to mówią, nie do każdego każda historia dotrze i się spodoba, dlatego chciałam bardzo podziękować wydawnictwo kobiece, za umożliwienie mi zapoznania się z tą historią oraz chciałam mimo wszystko przeprosić was kochani, że odkładałam pisanie tej recenzji na potem.


Nie twierdzę, że komuś jednak się opowieść się nie spodoba, a wymienione przeze mnie argumenty są bezsensowne, jednak nie każdy postrzega historię tak samo, jak inni i to jest właśnie wyjątkowe w naszym książkowym świecie.


Z bólem serca oceniam tę powieść na -3/10. Gorszej młodzieżówki, z gorzej wykreowanymi, płytkimi i płaskimi postaciami, jeszcze nie miałam okazji przeczytać, która miałaby tyle podobnych sytuacji i momentów zaczerpniętych od innych młodzieżówek z kategorii fantasy.


Niestety trochę to wyglądało, jakby autorka nie miała własnego pomysłu na powieść, dlatego skorzystała z gotowców, bo nawet drużyna i motyw nazywanie tej grupy jest strasznie oklepany. (Elemantals co za idiota to mógł wymyślić?)


Ściskam wam mocno i do zobaczenia niebawem.


~~Selene~~

P.S. Nie mówię, że w innych młodzieżówka, nie pojawiają się tego typu sytuację, jednak jak dla mnie w tej historii, takich momentów był, aż na zbyt wiele.






2 komentarze:

  1. Zupełnie nie miałam ochoty na te książkę i twoje rozczarowanie nią tylko utwierdza mnie w przekonaniu żeby jej nie czytać ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie akurat się podobała :) Nie jest to powieść najwyższych lotów, ale na jakiś luźny wieczór :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Czytelniczka z Księżyca , Blogger